Po męczącej podróży w końcu dotarłem na hale targowe. Zziajany wpadłem do kasy, poprosiłem o "wejściówkę". Zdezorientowana Pani kasjerka pyta: na co? Zdziwiony odpowiadam że na targi. Po chwili raczyła zapytać mnie, czyli porośniętego trzy tygodniowa brodą, ściskającego pęk bieżących czasopism motoryzacyjnych, brzydko pachnącego po 8 godzinnej jeździe i ubranego jak na wojnę kolesia, czy chce bilet na targi kosmetyczne? Zastanawiając się czy trafiłem do dobrego miasta odpowiedziałem: "NIE!" Po wytłumaczeniu pani, że nie jestem zainteresowany najnowszą linią kosmetyków do pielęgnacji sfer intymnych dla kobiet oraz plastrom na wągry, dostałem w końcu właściwy bilet i dopadłem szatnie.
Dobra rada dla tych którzy by chcieli odwiedzić targi za rok. Nie zostawiajcie swoich rzeczy w szatni przed kasami bo już się do nich w trakcie targów nie dostaniecie. Bilet to jest jednorazowa wejściówka, więc jak już wyjdziesz to aby się z powrotem dostać na halę trzeba kupić następny bilet. Szatnie jak się później okazało są również wewnątrz hal wystawowych.
Do dyspozycji zwiedzających Motor Show przewidziano 4 pawilony i plac na terenie otwartym. W pawilonie nr.3 było miejsce dla samochodów ciężarowych. Za sprawą licznie zgromadzonych przedstawicieli tej grupy można było tam głównie oglądać kurz noszony przez hulający wiatr w tej pustej hali.
Zdecydowanie więcej i ciekawszych maszyn można zobaczyć na corocznym pikniku samochodów ciężarowych na byłym lotnisku Czyżyny w Krakowie.
Pawilon nr.3a oferował motocykle, quady i skutery. Tu już działo się zdecydowanie więcej. Można było zobaczyć niektóre motocykle z ofert: BMW, Harley Davidson, Honda, KTM, Suzuki, Triumph, Yamaha a także motocykle żużlowe. Najbogatsze stoisko przygotowało BMW. Zachwycały takie modele jak: R1200 GS, K1300 GT, K1300 S, R1200 R oraz perełki w postaci: HP2 Sport i S1000 RR.


W myśl starej dobrej zasady: co za dużo to niezdrowo, przedstawiciele Hondy i Suzuki postanowili wystawić pojedyncze sztuki swoich wyrobów na obczyźnie, czyt. bez swoich stoisk. Honda pokazała parę sztuk swoich chopperów w tym potężną 6 cylindrową Valkyrie NRX 1800 Rune.
Z czterech modeli zaoferowanych przez Suzuki najciekawszym był SFV 650 Gladius. Faktycznie urodziwy jednoślad, ale z tego co pamiętam posiadają w zanadrzu bardziej interesujące modele .
Znane i lubiane Kawasaki nie pojawiło się wcale. Triumph pokazał obok ochłapów Suzuki na które pod żadnym pozorem nie można było siąść, piękne Speed Triple, 675 Daytona oraz 1050 Tiger.
Wspólnym kompleksem dysponowali przedstawiciele Yamahy i KTM'a. U Yamahy tradycyjnie nie mogło zabraknąć R1, R6. W gąszczu prawie wszystkich modeli tego producenta można było odnaleźć skutery oraz quady. Przy tych ostatnich można było nacieszyć oko modelem Raptor. Praca zawieszenia tego quada nawet na "sucho" nasuwa jedną myśl: "masełko". Cudna zabawka.
Niekwestionowanym królem na tym stoisku był nowy V-max. Masywność i potęga tego motocykla nawet bez włączonego silnika poraża. Warto pochwalić przedstawicieli Yamahy, którzy udostępnili całkowicie ten model dla zwiedzających. Można było dłubać w nim paluchami, dosiadać go, opukiwać i telepać a ludzie z Yamahy miło się tylko uśmiechali. O dziwo pod koniec targów nie rozkradziono go, nie poobijano ani nawet nie porysowano. Panowie z Suzuki, Hondy, Triumpha a nawet i chińskich marek - nie taki Polak straszny jak go malują.
KTM wyłożył się także na bogato. Wśród licznych modeli była mała wisienka-Husaberg. Na stoisku można było zobaczyć modele crossowe, supermoto oraz wieksze maszyny Duke, Super Duke, Adventure oraz niesamowitego RC8. Sycąc oczy dokładnie wykonanymi detalami oraz pasującym jak dobry makijaż u modelki lakierem, nie sposób im było odmówić achów i ochów. Surowa prostota oraz inżynierska uroda czyni te motocykle absolutnie wyjątkowymi. Co ciekawe egzemplarze wystawowe, które oglądaliśmy zostały zaoferowane na sprzedaż przez KTM. Cena była 50% niższa niż motocykle z salonu! Choć bardzo się starałem nie widziałem choćby małej skazy na przecenionym do 32 000 zł RC8. Kogoś na pewno uszczęśliwił ten pomarańczowy skalpel.
Ciekawostką były motocykle żużlowe zespołu PSŻ Poznań. Wystawca usunął osłony z tworzywa sztucznego dzięki czemu można było się dokładnie zapoznać ze specyficzną budową tych maszyn. Innym interesującym obiektem był wyścigowy skuter - zwycięska maszyna pucharu Polski Piaggio Zip SP Jerzego Mielocha. Zaskakujące są osiągi tego maleństwa: 70 cm3, 21 KM przy 14 000 obr/min, prędkość maksymalna 130 km/h oraz 0-100 km/h w czasie 6,1 s! Gdyby zastępy piekielne żyły na Ziemi to z pewnością po mieście siali by zamęt na czymś takim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz